środa, 28 maja 2014

27. Najlepsze urodziny

                      Wszyscy zebrali się w salonie, czekając na jubilatkę. Cande pomału zchodziła ze schodów. Gdy znalazła się na dole Facundo poszedł do niej i podał rękę prosząc tym samym do tańca. Podziwiał ją, była ubrana w zwiewną, krótką turkusową sukienkę.
Włosy spięte w kok. A lekki makijarz podkreślał jej naturalną urodę.
-Pięknie wyglądasz-szepnął do jej ucha. Uśmiechneła się lekko.
Obydwóch porwał taniec.
                     Usiadła zmęczona na kanapie. Facundo nie dawał jej spokoju, nie rozumiał, że dziewczyna czuła się wykończona obok nie usiadła Lodo i Mechi.
-I jak podobają Ci się urodziny?
-Jest super-wyznała-to chyba moje najlepsze urodziny
-To dobrze, wszyscy bardzo się starali.
-Dziękuje. Kocham Was-stwierdziła przytulając przyjaciółki.
-A ja myślałem, że kochasz tylko mnie.-powiedział Facundo, który znalazł się obok rudej.
-To się pomyliłeś-powiedziała patrząc na Niego.
Zbliżył ją do siebie i pocałował w czoło.
-Idę po coś do picia chcecie też?-zapytała Molfese
-Możesz Nam coś przynieść-stwierdził Facundo a reszta się z nim zgodziła.
Wstała i skierowała się do kuchni.
Gdzieś w środku drogi, wsród tłumu zobaczyła Jego.
To na sto procent to był On. Pamiętała go, tak dobrze go pamiętała. Zbyt dobrze.
On również wypatrzył ją w tłumie. Pewnym krokiem skierował się ku Niej.
Ona zbladła, jej serce przyśpieszyło. Cofneła się o pare kroków w tył, wpadając tym samym na komodę, z mebla spadł kilka kieliszkó wywołując przy tym niezły hałas. Wszyscy zwrócili się w stronę dziewczyny i chłopaka, który był już blisko. Za blisko.
Chłopak, a raczej mężczyzna podszedł do Candelarii; z całej siły chwycił jej podbródek.
-Witaj, pamiętasz mnie jeszcze?-zapytał z szyderczym uśmiechem.
Onacałkowicie nie wiedziała co zrobić, nie potrafiła nic powiedzieć, nie potrafiła się ruszyć.
Gdy Cody to zobaczył coś w nim pękło. Podbiegł do nich i przywalił mu w twarz.
Ten nie spodziewający się tego opadł na ziemię podtrzymejąc krwawiący nos.
Brat Candelarii chwycił go za kurtkę wręcz podtrzymując go przed sobą, po czym wyrzucił go z całych sił z domu.
-jeszcze raz Cię tu zobaczę to przysięgam, że Cię zamorduje-stwierdził nie mogąc opanować głosu.
-To jeszcze nie koniec-wsiadł do samochodu i odjechał.
Gdy Cody zdążył się obejrzeć Jego siostry już nie było. uciekła, nie zauważalnie wbiegła po schodach do swojego pokoju i zamknąła się w nim.
-Koniec imprezy-stwierdził Cody.
                   -Nadal nie chce otworzyć drzwi-stwierdził Facundo.
-Może w końcu oświecicie Nas i powiecie kto to był co?-zapytała zdezorientowana Mechi.
-Facundo masz do Nich zaufanie?-zapytał Cody. Gambande pokiwał twierdząco głową.
-Myślę, że możemy im powiedzieć-stwierdził-To i tak za daleko już zaszło.-usiadł i załamał ręce.
-Dobrze, ale je żeli komuś powiecie, albo będziecie się śmiac to zapłacicie za to. Cendelaria nie chciała wam o tym mówić jednakże teraz nie mamy innego wyjścia.
-Ja spróbuje z Nią jeszcze raz porozmawiać-odrzekł Facundo. Nie chciał po raz kolejny słyszeć tej strasznej historii.
                Leżała na łóżku, zwinięta w kłębek. Łzy spływały po jej policzkach. Wiedziała, że tego dnia lepiej było nie wychodzić z łóżka.
Strasznie się bała, powrócił, czyli nie wydawało jej się, on cały czas ją obserwował.
Co chwila, ktoś pukał do jej drzwi i próbował je otworzyć. Nawet nie raczyła się odedzwać.
Nie chciała by ktoś teraz ją oglądał. Tym razem przyszedł do niej Facundo, znowu.
-Cande proszę otwórz. Martwię się o Ciebie.-Odwróciła się w drugą stronę.
-Jeżeli nie otworzysz to rozwalę ten zamek-zdenerwował się.
Z ciężkim sercem wstała i otworzyła mu drzwi.
-Czego chcesz?-zapytała cicho nie podnosząc na Niego głusu.
-Cande-powiedział głosem pełnem współczucia. Serce mu się krajało. Jego dziewczyna była w kompletnej rozsypce. Widział, że ledwo powstrzymywała się od płaczu. Spuchnięte oczy, mokre policzki i ten smutek bijący od Niej na kilometr.
Nic nie powiedział tylko mocno przytulił ją do siebie. A ona pozwoliła już by łzy swobodnie spływały po policzach.
 To miał być piękny dzień okazał się koszmarem. Tylko nikt jeszcze nie wiedział, że to dopiero początek. Początek wielkiej tragedii. Początek walki o życie.


Butem w morde!! (Moja przeróbka "Guten Morgen")
A więc powróciłam!! No i odrazu wprowadziłam trochę akcji xD
Powiem Wam, że było całkiem fajnie. Kij z tym, że te "pokoje" w, których mieszkaliśmy wyglądały jak komory gazowe a jedzenie przypominało żarcie dla psów. Nauczyłam się za to przeklinać po Niemiecku taa to się nazywa integracja z Niemcami. Powiem Wam, że to cud, że coś w ogóle napisałam bo mam karę na kompa do końca roku. Moja zacna mama stwierdziła, że mam tylko te durnoty w głowie i, że mam skończyć wypisywać te pierdoły. A po za tym kupiłam sobie bluzkę z przekleństwem. Więc szlaban był nie unikniony. No cóz takie życie.
O rozdziale już nie będę gadać bo znowu bym zaczeła narzekać. Widzicie mówiłam, że coś się szykuje. Tylko, że dopiero początek!
Bay

piątek, 16 maja 2014

26. Kochasz ją.


          Życie bohaterów od kąd wzięli udział w serialu, diametralnie się zmieniło. Byli rozpoznawalni na ulicach, mieli tłumy fanów i gdy ludzie ich widzieli, mprzybiegali i prosili o autograf.
Kręcili odcinki, grali koncerty i żyli innym życiem. Właściwie, jak się okazało nie którym sława nie służy; Martina, zmieniła się nie do poznania, nie była już tą samą osobą co kiedyś. Stała się wyniosła i uważała się za największą gwiazdę. Lodovica szalała na scenie, fani pokocali Włoszkę tak samo jak ona pokochała ich. Mechi za to doroślała, na planie poczła się odpowiedzialnie. Czuła się już na prawdę dorosła. Tak na prawdę każdy się zmienił na swój sposób. Mniej albo więcej.
Aktorzy osiągneli na prawdę wielki sukces, teraz mieli wakację, po nagrywaniu pierwszego sezonu Violetty, który okazał się wielkim hitem. Wszystkim należały się długie wakacje.
        Dziewczyna opuściła salę w, której wszyscy świętowali udane zakończenie nagrywania scen do pierwszego sezonu serialu. Właściwie w jej życiu zaczęło się wszystko układać. Mimo wszystko, nie dała się namówić na powiedzenie o tym co wydarzyło się pół roku temu. Od tamtego wydarzenia, nie widziała już nikogo, jej  życie wróciło do normy. A ona sama zaczeła myśleć o tym jak o czymś co jej się wydawało. Wyszedł za nią jej chłopak.
-Co tu robisz tak sama?-zapytał przyjaźnie.
-A, głowa mnie już trochę boli od tego hałasu-wyjaśniła i również się uśmiechneła.
Nagle dotarło do niej jakie ma szczęście. Mimo tego, że przeżyła tragdie, jej życie było świetne, śmiało mogła tak powiedzieć; miała cudownego chłopaka, który się o nią troszczył, pracę o jakiej marzyła, przyjaciół i brata, który oddał by za nią życie.
-Ej jesteś tam jeszcze?-zapytał chłopak machając jej ręką przed twarzą.
Uśmiechneła się szeroko i rzuciła mu się na szyję.
-Słońce, wszystko dobrze?-zapytał nieco zdziwiony jej postawą.
-Tak, po prostu dotarło do mnie jakie szczęście mnie spotkało, że Cię mam.-powiedziała odsuwając się od niego i patrząc w oczy, w których ujrzała tą bezgraniczną miłość.
Uśmiechnął się szeroko.
-Nawet nie wierz jak się cieszę, że mam Ciebie. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
-Na prawdę?-spytała a jej oczy zabłyszczały
-Tak na prawdę-nigdy nie przypuszczał, że będzie w stanie powiedzieć coś takiego. Ale Cande wprawiała go w taki stan, że czuł iż mógłby dla niej zrobić wszystko.
-Zatańczysz-zapytał podając jej dłoń
-Tutaj?
-Tak
Porwał ją do tańca, z głoźników, które znajdowały się w sali, poleciał tekst wolnej piosenki.
Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Położył swoje ręce na jej biodrach, a ona oplotła ręcę w okół jego szyji. Kołysali się delikatnie w rytm muzyki. Zetknął ich czoła, patrzyli sobie w oczy i lekko się uśmiechali do siebie.
-Kocham Cię Facundo-wyszeptała
-Ja Ciebie też-wyznał.

-Cande, Cande! No wstawaj!-mówił brat dziewczyny, delikatnie nią potrząsając.
-Daj mi spokój.-odpowiedziała zaspanym głosem, przykrywając się kołdrą i odwracając w drugą stronę.
Westchnął.
-Dzisiaj masz urodziny, wszyscy szykują dla Ciebie imprezę. A Ty śpisz!
-Czy nawet w swoje urodziny nie mogę się wyspać?-zapytała nie otwierając oczu.
W drzwiach stanął Facundo, uśmiechając się szeroko.
-Nie chce wyjść z łóżka, ja nie daje rady Ty spróbuj-powiedział Cody widząc przyjaciela, wstał i wyszedł z pokoju dziewczyny. Facu zaśmiał się pod nosem, widząc swoją dziewczynę okrytą kołdrą i nie zwracającą uwagi na nic. Nagle wpadł mu do głowy genialny pomysł, poszedł do łazienki i napełnił wiadro wodą. Wszedł po cichu do pokoju, podszedł do łóżka, otsunął kołdrę na co dziewczyna coś burkneła i chciała z powrotem nakryć się kołdrą ale chłopak wylał na nią całą zawartość wiadra. Zaczął się głośno śmiać, widząc minę dziewczyny. Gdy oprzytomniała, rzuciła się na niego, on nie wiedział o co jej chodzi. Dopiero po chwili zorientował się, że przez nią również stał się mokry. Zaśmiał się również gdy obydwoje spadli z łóżka i wylądowali na sobie.
Nagle czas się zatrzymał. Patrzył na jej rumianą twarz, mokre włosy, które przykleiły się do policzków, błyszczące oczy i piękny, szeroki uśmiech.
-Jesteś śliczna wiesz?-powiedział nadal się w nią wpatrując.
Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Ich twarze zbliżyły się do siebie. Już mieli się pocałować kiedy w drzwiach stanął Cody.
-Facundo! Musisz mi zdradzić jak wyciągasz ją z tego łóżka. Bo widzę, że Tobie udaje się to doskonale-powiedział szczerze się uśmiechając.
Dziewczyna ześlizgneła się z chłopaka i spuściła wzrok..
-Trzeba mieć swoje sposoby-powiedział Facundo, który nie czuł się skrępowany.
Popatrzył na mokrą Candelarię.
-Idź się przebrać-poradził Cody-bo obleje Cię jeszcze raz.
-Bardzo śmieszne-rzekła sarkastycznie, po czym odwróciła się i weszła do łazienki.
Chłopcy zaśmiali się cicho i usiedli na łóżku.
-Kochasz ją-zauważył Cody
-Tak, nawet bardzo.-przyznał Facundo.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, widząc moją siostrę taką szczęśliwą. Po tym co ją spotkało, zarzekała się, że już się więcej nie zakocha i tak było, do póki nie stanąłeś na jej drodzę. Tak właściwie to powinienem Ci podziękować. Gdyby nie Ty ona nadal żyłaby jak wtedy, odmieniłeś jej życie.
-A ona moje.


OMG przybywam z nowym rozdziałem. Jest dość długi jak na mnie. Dlatego, że
rozdziału nie będzie w najbliższym czasie, ponieważ wyjeżdżam do Niemiec na tydzień.
A z tam tąd raczej nic nie napiszę, oczywiście będę miała dostęp do internetu, bo ja bym inaczej nie wytrzymała, więc blogi czytać będę. A co do rozdziału to mi się nie podoba jak zykle. Ale wszem i wobec ogłaszam, że coś się szykuje! i to nie będzie miłe dla głównych bohaterów. Carrots wprowadza akcję xD. Będzie się działo.
Więc jak to moówią Niemcy; Auf Wiedersehen!



czwartek, 8 maja 2014

25. Ej kup se klej.

              -Na dzisiaj to wszystko-odedzwał się reżyser.
-W końcu-wśród tłumu ludzi pojawiły się szmery.
Nie zaprzeczalne było, że cały dzień na planie był męczący. Zdążyli nagrać kilka odcinków, a reżyser był całkiem zadowolony z ich pracy, Oczywiście, nie od razu było idealnie. Ktoś naprzykład pomylił kroki, albo zapomniał tekstu. Ale spokojnie można było powiedzieć, że wyszło dobrze.
             Cande wyszła z garderoby, czy jej się podobało? Tak, podobało jej się. Nawet bardzo.
Kochała muzykę, aktorstwo, taniec. Na planie czuła, że żyje.
Jej melanchonilny spokój i rozmyślanie przerwał Facundo.
-Byłaś świetna-stwierdził i pocałował ją w policzek. Uśmiechneła się lekko.
-Dzięki-odparła cicho
-Ej co jest?
-Ej kup se klej-odpowiedziała by odwrócić od siebie uwagę.
-Ty tu mnie nie zbywaj takimi tekstami-powiedział, zdążyli wyjść już z sali.
-Wcale Cię nie zbywam-mówiła nie patrząc na niego.
-Cande przecież Cię znam. Powiedz mi o co chodzi!-spojrzała na niego. Może powinna mu powiedzieć, że słyszała ich rozmowę? Sama nie wiedziała dlaczego ta rozmowa ją tak zabolała.
Przecież powiedział, że ją kocha i, że nie jest dziewczyną na jedną noc.
-Chodzi o to, że sły...-podbiegł do nich Cody
-I jak tam się mają gwiazdy telewizji?-zapytał z entuzjazmem.
-Dobrze-powiedziała cicho Cande i skierowała się do wyjścia.
-Masz świetne wyczucie czasu-stwierdził Gambande i udał się za dziewczyną.
Cody wzruszył ramionami. Nie rozumiał o co chodzi. Wszedł do pojazdu
          Jechali w ciszy Cande nie odzywała się, była wykończona W pewnym momencie zmrożył ją sen. Oparła się o ramię chłopaka, a on ją objął. Poczuła się bezpieczna, wtuliła się w nigo mocniej. A on delikatnie się uśmiechnął. Gdy była już bliska zaśnięciu przez okno, na chodniku ujrzała Jego. On również ją zobaczył, patrzył na nią tym wzrokiem. Zadrżała, była bardzo wystraszona. Serce zaczęło jej walić jak młotem. Cała się trząsła.
-Cande, Cande co Ci jest?-zapytał przestraszony.
Nie potrafiła wydusić z sibie słowa, miała przed oczami Jego. Jego oczy wpatrzone w  Nią.
Wszystko wróciło jak bumerang. Cody również zauważył, że coś jest nie tak. Zahamował i wysiadł z samochodu, otworzył drzwi od strony dziewczyny.
-Candelaria co Ci jest?-zapytał ze strachem
Nadal się trząsła. Chłopaki wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Byli przerażeni.
                Nie mogła zasnąć. Cały czas miała go przed oczyma. Trząsła się na jego wspomnienie.
-Opanuj się-wyszeptała sama do siebie-Spokojnie
Westchneła i wyszła z łóżka. Poszła do kuchni. Nalała sobie wody i wyciągneła tabletki uspokajające. Gdy się obróciła ujrzała Facunda
-Przestraszyłeś mnie-powiedziała łykając leki
Usiadł na blat kuchni.
-Powiesz mi co dzisiaj Ci się stało?-zapytał
Zmieszała się, nie chciała znowu cierpieć.
-Martwię się o Ciebie. Nie rozumiesz?
-Rozumiem, ale na prawdę chce dzisiaj iść spać-powiedziała błagalnie
-No dobrze-przytulił ją
-Może prześpisz się dzisiaj u mnie co?-zapytał z troską. Chciał mnieć dzisiaj ją na ok.
-Dobrze-zgodziła się. Nie chciała okazywać mu jaka jest słaba. Ale potrzebowała go. Wiedziała, że ta noc nie będzie należeć do najlepszych.
Weszli do jego pokoju. Czuła się dziwnie, sama nie wiedziała dlaczego. Usiadła na jego łóżku.
Zdjął koszulkę.  I obrócił się do niej.
-Możemy iść spać?-zapytał
-Możemy-odpowiedziała
Podniósł kołdrę,a dziewczyna wślizgneła się pod nią. Położył się obok. Obróciła się w jego stronę.
On zrobił to samo. Odgarnął kosmyk jej włosów za ucho.
Ona przymkneła oczy.
          Podszedł do niej. I przywarł do jej ust. Z jej oczu pociekły łzy. Jego koledzy krzyczeli by to zrobił. Jack do niej podszedł.
-Na prawdę myślałaś, że mógłbym pokochać kogoś takiego jak Ty?-splunął na nią
Nie wytrzymała zaczęła krzyczeć i wiercić się.
-Cande, Cande obudź się-dotarł do niej czjś głos. Otworzyła oczy ujrzała przestraszoną twarz Facunda.
-Co się stało?-zapytał
Nic nie powiedziała tylko mocno się do Niego przytuliła.







O boże znowu takie beznadziejne coś.
Do tego takie krótkie masakra!
Przepraszam. Ale dziś nie będę marudzić.
Jutro premiera filmu "Violetta koncert" ktoś z Was się wybiera?
Ja zabieram moją siostrę, chyba nie będzie tak źle co?
I co by tu jeszcze a jeszcze raz Was przepraszam jak Wy ze mną w ogóle wytrzymujecie?

sobota, 3 maja 2014

24. Nie potrzebował już niczego więcej.

Leżał w łóżku i myślał nad tym wszystkim. Dostał się do serialu. Jutro, a właściwie dzisiaj bo jest już po pierwszej, mieli zacząć kręcić pierwszy odcinek "Violetty" sam dobrze nie wiedział co o tym myśleć. Kochał muzykę i od zawsze marzył żeby być rozpoznawalnym na całym świecie, ale czy tak miało wyglądać jego życie? Nagle usłyszał kroki. Drzwi cicho się otworzyły a w nich stanęła Candelaria drzwiach , poznał, że płakała.
-Myślałam, że śpisz.-przemówiło dziewczyna
-Po co przyszłaś skoro myślałaś, że śpisz-zapytał
-Bo jak Cię widzę zapominam o wszystkim. Często przychodzę gdy nie mogę spać do ciebie i twój widok sprawia, że myślę iż wszystko będzie dobrze-odrzekła opierając się o futrynę drzwi. Uśmiechnął się, wiedział, że dziewczyna się w nim zakochała i cieszył się tym odwzajemniona miłość jest czymś wspaniałym.
-A ty dlaczego nie śpisz?-zapytał
-Nie umiem zasnąć-stwierdziła patrząc w okno-znowu mi się przyśnił-walczyła by się nie rozpłakać. Zobaczył to zobaczył jak cierpi. Ale mimo to gdzieś tam w środku cieszył się bo w końcu mu zaufała, mówiła mu o wszystkim. Nie. Chwila. Stop. Nie, nie mówiła mu o wszystkim, Facundo tylko tak myślał. Nie, nie powiedziała mu o tym,
że wydaje jej się, że jej największy postrach wrócił. Nie, nie powiedziała mu, że od jakiegoś czasu czuje się gorzej. Nie, nie powiedziała mu, że ostatnio coraz częściej nie może spać. Nie, nie powiedziała mu. Wstał i delikatnie ją objął, wtuliła się w niego, a z jej oczu mimo wolnie popłynęły łzy. Nie chciała płakać. Nie chciała okazywać swojej słabości. Nie chciała by jej ukochany widział jak płacze. Nie chciała ale to robiła.
Pocałował ją w głowę.
-Powinnam już iść-powiedziała cicho, było jej głupio, że się rozpłakała, że wymiękła.
Odsunął ją od siebie tak by mógł spojrzeć jej w oczy. Bił od niej żal, smutek i strach.
-Chodź-powiedział i pociągnął ją za sobą. Usiedli na łóżku.
-Chcesz o tym porozmawiać?-zapytał z troską. Pokręciła głową.
-Nie, nie chce o tym mówić.-odpowiedziała. Pokiwał głową.
-A denerwujesz się jutrem?-zapytał, zmieniając temat. Uśmiechnęła się.
-Troszeczkę-odpowiedziała.-Boję się, że zrobię coś źle.
-Na pewno Ci się uda-stwierdził.
Rozmawiali tak dość długu kiedy dziewczynę zmrużył sen. Oparła głowę o jego ramie i przymknęła oczy. Zauważył, że chce jej się spać. Na pół przytomną położył ją na łóżku a sam położył się obok. Przeszły go dreszcze gdy jej dotykał. Przytulił ją.
-Kocham Cię Facu-wyszeptała
-Ja Ciebie też-powiedział
Obudził się. Pierwsze co zobaczył była jej twarz, przsłonięta niesfornymi rudymi włosami. Wsłuchiwał się w jej miarowy oddech i myślał, że nie potrzebuje niczego więcej. Zamierzał wstać ale Cande właśnie się przebudziła.
Popatrzyła na niego. A on pogładził ją po policzku.
Właśnie schodziła na śniadanie kiedy usłyszała głosy dochodzące z kuchni.
-Ale zaliczyłeś ją czy nie?
-Nie, to znaczy...
-To jeszcze z nią nie spałeś?!
-Nie rozumiesz! Cande nie jest dziewczyną na jedną noc. Ona jest inna. Nie chce tego przyspieszać. Nie chce jej wystraszyć. Kocham ją, nie chce jej skrzywdzić! Rozumiesz?
-Nie
Postanowiła wejść i przerwać ich dyskusję. Zdziwili się gdy ją zobaczyli.
-Hej
-Cześć
Po wspólnym śniadaniu postanowili pojechać na plan.
Przez całą drogę się nie odzywała. Myślała czy to wszystko ma jeszcze sens.
Gdy dojechali na miejsce, skierowali się do sali nagraniowej. Wszyscy bardzo dobrze znali scenariusz. Cande skierowała się do garderoby, gdzie miała się przebrać się w strój Camili czyli aktualnie Hipiskę. Dzisiaj miała śpiewać w pojedynku z Mechi.
Nie cieszył ją ten fakt, przyjaźniła się Mercedes, ale potrafiła grać. Na planie była też ogromną przyjaciółką Maxiego czyli Facunda.
 
 Karniak od Tomka
Hahah masz ty gupi gupku.
Głupia podpaska xD
 
 
Hey! Głupi Tomasz myśli, że jak wstawi karniaka to będzie fajny -,-
Macie rozdział. Jest kompletnie beznadziejny.
Najgorszy od, od poprzedniego rozdziału.
Czy mi się wydaje czy ja piszę tak jakoś cnotliwie.
No tak ale inaczej nie umiem (Czy ja w ogóle umiem pisać?)
Wracając rozdział jest beznadziejny. Nie nadaje się do niczego.
Zastanawiam się właściwie. Co ja jeszcze robię na bloggerze?
Najlepiej usunę konto i wszystko i będę udawać, że wcale mnie tu nie było.
Dobra koniec mojego durnego gadania.
Ostatnio założyłam sobie z Pati bloga.
Tak Wera musi się pochwalić bo jak by się nie pochwaliła to by jej żyłka pękła.
Więc (tak wiem nie zaczyna się zdania od "więc") Patrycja jest tak zdolną pisarką,
że jestem najarana na maxa. Dobrze, że ona ze mną piszę, to przynajmniej,
nie będzie tak beznadziejnie jat tu xD.
I z tego wszystkiego prawie bym zapomniała podać linka hahaha ja wiem, że jestem mądra ja wiem
Bay
 
P.S Sorka za błędy mówiłam, że jestem beznadziejna -.-
P.S.2 Dziękuje za nominację odpowiem w najbliższym czasie.
P.S.3 Piszę właśnie OneShota na konkurs chciałybyście przeczytać odrazu zakładam, że będzie beznadziejny xD
P.S.4. Kocham Was wiecie?