środa, 23 kwietnia 2014

23. Bo przychodzą w życiu chwilę kiedy człowiek po prostu się otwiera i wtedy dociera do nas jak bardzo kogoś kochamy.

              Od kąd wyznała prawdę swojemu chłopakowi mineło kilka tygodni. Diego zdążył wyjechać,
Jorge i Tini już dwa razy zerwali, chłopaki kilka razy zdążyli zrobić niezły przypał.
Lodo, Mechi i Tini zdążyły się już zaprzyjaźnić i teraz już we trzy trują Cande, że ma ubierać sukinki itede. A Candelaria i Facundo byli na wielu romantycznych randkach z czego każda kończyła się czułym pocałunkiem. Ruda była na prawdę szczęśliwa. Miała cudownego chłopaka, brata który zrobiłby dla niej wszystko i przayjaciół czego chcieć więcej? No właśnie i tu jest problem.
Jak widać życie nie jest idealne. Od jakiegoś czasu wydawało jej się, że widziała swojego gwałciciela, ojca jej zmarłego syna. Za każdym razem wmawiała sobie, że to jej się wydaje.
Ale coraz częściej miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje.
           Właśnie szykowali się na jakiejś wyjście Candelaria nie miała pojęcia o co chodzi.
Nikt nie chciał jej nic powiedzieć. Zbiegła po schodach gdzie wszyscy już na nią czekali.
-No w końcu-stwierdziła Mechi-Idziemy?
Candelaria skineła głową i wszyscy skierowali się do wyjścia.
Po jakiś 20 minutach drogi dotarli do sali gdzie odgrywały się przesłuchania do serialu "Violetta"
Gdy Cande się o tym dowiedziała zawróciła i chciała po prostu z tam tąd uciec.
Facundo jednak w porę ją złapał. I nie pozwolił jej odejść.
-Czy wam wszystkim padło na mózg? Co wy właściwie wymyśliliście?
-To pomysł Codiego. Zgłosiliśmy siebie i Ciebie na casting no co Ci szkodzi?
-No ty pięknie śpiewasz, my śpiewamy może być z tego niezła zabawa.
-Po za tym Cody nam powiedział, że zawsze marzyłaś o pracy aktorki.-powiedział Facundo obracając ją do siebie i dotykając jej policzka.
-No dobrze niech ci będzie i tak się nie dostanę-powiedziała Cande a on delikatnie musnął jej policzek.
-A mi się wydaje, że ci się uda.
           Po tym jak wszyscy przeszli casting, który składał się z zaśpiewania i zatańczenia.
Prawie cała sala była zestresowana. Cande się nie d enerwowała nie liczyła na to, że się uda.
Po jakimś czasie wszedł reżyszr.
-Wybór był bardzo trudny ale podjeliśmy już decyzję. Głąwną rolę zagra Martina Stoessel.
Gdy Tini to usłyszała prawie spadła z krzesła. Tak na prawdę wszyscy byli zdumieni.
-A chłopców walczących o serce Violetty odegrają Jorge Blanco i Pablo Espinosa.
Jorge nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, wiedział, że będzie musiał całować się z Tini a co gorsza nieznany do tąd facet też posmakuje smaku ust dziewczyny.
-Przyjaciółki Violetty czyli Franczeskę zagra Lodovica Comello, a Camilę Torres Candelaria Molfese.-Cande wpatrywała się w reżysera jak na jakiegoś idiotę. Dopiero Facundo całując ją w czoło i szepcząc do ucha, że wiedział, że jej się uda. Ocknął ją.
-Facundo Gambande zagra Maxiego Ponte. Naszym czarnym chrakterem czyli Ludmiłą Ferro będzie Mercedes Lambre. Na twarzy blondynki pojawił się szczery uśmiech.
Potem reżyser wyczytał jeszcze kilka nazwisk. Ale tak na prawdę dla nich wszystko przestało mieć znaczenie. Candelaria zastanawiała się teraz jak jej życie będzie wyglądać. Ona jako aktorka?
Nie spodziewała się tego ani trochę. Po tym jak w sali zostali sami aktorzy reżyser rozdał każdemu scenariusz i opuścił miejsce, które wrzało od różnorakich emocji.
         Przyjaciele powoli opuścili selę przesłuchań.
-To co idziemy to oblać?-zapytał podekscytowany Jorge.
-Jasne-odpowiedziała mu równie szczęśliwa Lodo
Facundo złapał za rękę swoją dziewczynę a ona spojrzała mu w oczy.
-Myślisz, że sobię poradzę?-zapytała cicho rudowłosa.
-Oczywiście, że sobie poradzisz-odrzekł dotykając jej policzka-Ty poradzisz sobie ze wszyskim.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie Facu, nie prawda. Nie jestem taka jak Ci się wydaje. Może na zewnątrz wydaje Ci się, że jestem silna niezależna, że jestem twarda. Ale tak na prawdę jestem bardzo słaba. Każdy ma na de mną władzę.-Otworzyła się zaczęła mówić mu o swoich problemach, spuściła wzrok-Boję się, że któregoś dnia mnie zostawisz, bo nie będę dla Ciebie zbyt dobra.-Złapał jej podbródek i popatrzył na nią z troską. Zrozumiał, że musi się o nią troszczyć, ponieważ zaufała mu. Nie ukrywała już przed nim prawdy.
-Cande kocham Cię rozumiesz? Kocham Ciebie i tylko Ciebie! Nikt w życiu nie był dla mnie tak ważny jak ty.-wtuliła się w niego mocno a on objął ją jeszcze mocniej. Coraz bardziej rozumiał, że jeżeli się kogoś kocha robi się dla niego wszystko.



No hey!
Witam Was jak tam święta? W poniedziałek byłyście mokre?
Ja byłam i to bardzo, nie mówiąc o tym, że oni też byli.
(Tak kochanie my i nasze równouprawnienie xD No wiesz
dobry pistolet na wodę nie jest zły ^^)
Jak widzice gostek z przeszłości powraca.
Tak będę tajemnicza.      

piątek, 11 kwietnia 2014

22. Dziękuje, dziękuje, że jesteś

 
 
Dedykuje ten rozdział wszystkim,
   którzy wstawili się za mną
   pod ostatnim postem. Dziękuje,
   dziękuje Wam to na prawdę dużo
    dla mnie znaczy. Dobrze jest wiedzieć, 
  że komuś zależy na prawdę dzięki
Wam chce mi się dalej pisać.
     Dziękuje na prawdę!


          Otworzyła oczy i próbowała się uspokoić znowu ten okropny koszmar. Rozejrzała się do okoła.
Była w pokoju swojego chłopaka, zaczeła zbierać myśli i gdy już wszystko wiedziała próbowała się nie rozpłakać. Czy teraz wszystko już będzi dobrze? Usiadła na nie swoim łóżku. Do okoła nikogo nie było. Wstała i skierowała się do łazienki. Popatrzyła w lustro i wykrzywiła twarz w grymasie.
Była całkowicie nie ogarnięta. Miała na sobie wczorajsze ubranie. Westchneła, omyła twarz zimną wodą i wytarła ręcznikiem. Wyszła z łazienki chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju,
wziąść prysznic i zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło. Do pokoju wszedł Facundo.
-Już wstałaś?-zapytał, pokiwała twierdząco głową-I jak Ci się spało?-westchneła
-Facu czy zamierzasz teraz tak udawać?-zapytała załamana, usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach, chłopak rozszyfrował o co jej chodzi. Kucnął przy niej.
-Cande...-chciał coś powiedzieć ale dziewczyna mu przerwała
-Wiedziałam! Ne powinnam Ci mówić! Teraz nie chcesz już ze mną być!! Jestem zwykłą dziw...
-Nie, nie Candelaria co ty mówisz-mocno ją przytulił i lekko kołysał. Teraz już wszystko rozumiał, było mu bardzo przykro nie chciał by tak cierpiała. Najgorsze było jednak to, że to jego własny kuzyn, jego rodzina przyczyniił się do jej tragedii. Chciał jej jakoś pomóc, wesprzeć ją ale nie wiedział jak ma to zrobić.
-Kocham Cię-wyszeptał jej do ucha-podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy
-Na prawdę-zapytała z nadzieją w głosie
-Oczywiście, że tak. Kochałbym Cię ze względu na wszystko, nie ważne co przeżyłać zawsze będę Cię kochać-te słowa ją uspokoiły, czuła, że mimo tego horroru który przeżyła miała Jego, Chłopaka który ją bardzo kocha. Wtuliła się w niego mocno a on zamkną ją w swoich silnych ramionach.
Pocałował ją w czubek głowy. Trwali tak dość długo i byli by tak jeszcze dłużej gdyby nie Ruggero
który właśnie wszedł do jego pokoju.
-No nie wy nic tylko się ściskacie. Normalnie żygadź teńczą.-lekko się uśmiechnął-Hej gołąbeczki idziecie na śniadanie?
-Tak zaraz przyjdziemy-odpowiedział Facu a chłopak wyszedł.
Oddałił ją od siebie na odległość swoich ramion i spojrzał głęboko w oczy. Oterł łzy spływające po policzkach.
-Obiecuje ci, że teraz na prawdę wszystko będzie dobrze.-na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
Uwierzyła? Tak ale wierzyła bo On to powiedział, a Jemu wierzyła najbardziej.
Pokiwała głową i wyszła oznajmiając, że musi się ogarnąć.
   
        Cody siedział w swoim pokoju myśląc o najważniejszej dla Niego osobie na świecie o Jego siostrzyczce o Candelarii. Powiedziała Facundowi prawdę był z niej dumny i cieszył się, że to zrobiła. Ale wiedział ile to ją kosztuje. A on nie chciał by jego malutka Candusia cierpiała.
Tak na prawdę Jego siostra była całym Jego życiem. Dla Niej pracował, dla niej się starał,
robił dla nie dosłownie wszystko. Praktycznie poświęcił dla niej wszystko, całe swoje życie podporządkował Jej. Kto by był do tego zdolny? Na pewno nie wszyscy On nie myślał o sobie zawsze na pierwszym planie była Ona. Dla siebie nie robił nic. Nigdy nie było nic ważniejszego niż siostra. Teraz Ona była już dorosła. Ale On wiedział, że ona potrzebuje Jego. I wiedział, że nie zostawi jej. Kochał ją całym swoim sercem. Wiele osób których spotykał dziwiły się, że może być tak wielka miłość brata do siostry. A jeszcze bardziej dziwili się, że Cody nier robi nic dla siebie lecz dla siostry. A On? Niegdy nie żałował swojej decyzji. Gdy widział uśmiech swojej siostry zapłata była wystarczająca. Jej uśmiech to on  sprawiał, że walczył dalej.
Usiadła obok niego i mocno się przytuliła. Jego kąciki ust podniosły się wysoko.
Spojrzał na nią. niesamowicie się czynś cieszyła.
-Co Ci tak wesoło?-zapytał
-Facu zaprosił mnie na randkę-odpowiedziała przygryzając dolną wargę.
Zaśmiał się głośno. Widział, że Candelaria się zakochała. A on cieszył się jej szczęściem.
-Denerwujesz się?-zapytał podnosząc do góry brwi.
-Nie! Tak! Nie wiem-zaczeła się plątać. Znowu się zaśmiał.
-Widzisz wszystko jest wpożątku powiedziałaś mu i jest między wami jeszcze lepiej-ppowiedział poważnie. Westchneła. Przytuliła się do niego z całej siły.
-Dziękuje, dziękuje, że jesteś.



 No hey!!
Taki tkliwy i wzruszający ten rozdział, że chyba zaraz będę żygadź teńczą xD
Zauważyliście cyba, że pod ostatnim rozdziałem pojawiły się hejty.
No cóż sama niewiem jak mam się do tego   odnieść.
Jedyne co mogę powiedzieć to to że jest mi trochę przykro.
Ale przynajmniej teraz wiem, że mam wierne czytelniczki.
Dziękuje Wam bez Was nie byłoby nic...

sobota, 5 kwietnia 2014

21. Cała prawda wyszła na jaw

Pokiwała głową
-Tak, dobrze wszystko Ci opowiem.-wyszeptała. Teraz była już pewna. Czy się bała? Tak. Bała się, bała się jego reakcji, bała się o tym mówić, co prawda powiedziała dzisiaj Lodo całą prawdę ale jej przyjaciółka od zawsze coś podejrzewała. Candelarii o wiele łatwiej było powiedzieć prawdę Lodo niż Facundowi. Ale dzisiaj postanowiła zmierzyć się z tym wszystkim. Dzisiaj chciała pokonać strach. A dlaczego? Odpowiedź była prosta kochała swojego chłopaka, wierzyła w ich miłość.
-Codźmy-wstała i skierowała się ku wyjściu.Facundo poszedł za nią, nie rozumiał dlaczego chce wychodzić o tej porze z domu ale postanowił nic nie mówić.
Po 15 minutach dotarli na pobliski cmentarz. Przez ten czas żadne się do siebie nie odzywali, szli w milczeniu. Dotarli na jeden z dzicięcych nagrobków, Facundo przeczytał napis Patrick Molfese.
Kto tam leżał? Rudowłosa patrzyła z przygnębieniem na nagrobk
-Kto tu leży?-zapytał w końcu chłopak
-Mój syn-oznajmiła. Zatkało go. Spodziewał się wszystkiego. Ale nie tego żeby Cande miała syna.
Zabrakło mu powietrza. Trudno było określić co czuł. Dziewczyna nawet na niego nie popatrzyła, myślała jak zwięźle opowiedźieć Facu jej historię. Westchneła.
-Widzisz ja tak na prawdę od zawsze byłam inna. Moja rodzina była inna. Miałam dwanaście lat gdy zmarła moja mama, i wtedy wszystko się zaczeło-usiadła na ławce która znajdowała się obok nagrobka, ciałem była tutaj ale umysłem przeniosła się daleko, oj daleko
        

*Mała dziewczynka leżała na łóżku płacząc. Znowu jej tata chciał ją uderzyć. Nie zrobił tego tylko
dlatego, że jej brat ją obronił. Miała tylko jego, opiekował się nią. Nie był tylko jej bratem. Był ojcem i matką. Kochała go nad życie. Pobił jego kolejny raz dostał Cody bo stanął w obronie swojej siostry.
Wszedł po cichu do pokoju.
-Nie płacz-powiedział cicho. Podniosła się, zobaczyła swojego brata poobijanego-Nie płacz, za nie długo skończę 18 lat i się z tąd wyprowadzimy-powiedział i przytulił siostrę do siebie.
Mimo tak młodego wieku planował wszystko. Pracował, zdobywał stypendium, oszczędzał
po to aby jak najszybciej uciec stamtąd gdzie tak bardzo cierpi on i jego mała, niewinna siostra.
Gdy jego koledzy szli na imprezę on bawił się z siostrą, gdy jego koledzy podrywali dziewczyny on siedział przy książkach, gdy jego koledzy uciekali z domu on pozwalał bić się ojcu by uchronić od tego Candelrię. Nigdy nie rozumiał swoich rówieśników. Może dlatego, że on zachwywał się jak dorosły. Czuł się odpowiedzialny za swoją siostrę, gdyby nie ona już dawno uciekł by stąd.
Ale on wiedział, że musi mieć pieniądze, nie może podejmować pochopnych decyzji.
Żył dla Cande, robił wszystko by była szczęśliwa; bawił się z nią lalkami, gotował obiady, pracował by kupić jej sukienkę taką jaką by chciała. Mimo tego nie był w stanie zrobić tego by nie cierpiała.
Ojciec wyżywał się na nich i coraz częściej podnosił rękę nie tylko na Codiego ale także na małą Cande która przecież połowy z tego nie rozumiała.


To dziś, dziś obchodziła swoje 14 urodzny. Cieszyła się. Był to jeden z nie licznych dni kiedy na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Byli tam tylko Ci którzy ją kochali; jej brat-Cody i jej jedyna a zarazem najlepsza przyjaciółka-Lodo
-Popatrz co ci kupiliśmy-powiedział Cody przysuwając w jej stronę ogromną paczkę.
Dziewczyna z entuzjazmem przystąpiła do odpakowywania prezentu.
Gdy ujrzała jego zawartość jej oczy zabłysły wyciągneła giterę i z piskiem rzuciła się na brata i przyjaciółkę.

Siedziała w swoim pokoju i właśnie pisała piosenkę. Miała już szesnaście lat już wszystko rozumiała. Sterała się wraz z bratem. Wiedziała, że musi mu pomóc.
Chciała razem z Codim uciec z tego okropnego miejsca.


Tego feralnego dnia jej ojciec przyprowadził do domu jakiegoś eleganckiego fagasa
który miał być jej chłopakiem.

Była z nim już pół roku, nie nawidziła go ale nikomu o tym nie mówiła. Nawet bratu.
Udawała, że są razem szczęśliwi. Pamiętała jak poznała jego znajomych, zakochała się w jego koledze w Jacku wydawało jej się, że to prawdziwa miłość. Niestety pomyliła się.

-Chodź-powiedział jej "chłopak" i pociągnął za rękę
-Nie mam ochoty wyjść dzisiaj na imprezę- znowu będzie chciał się z nią przespać.
A ona tego nie chciała, swój pierwszy raz chciała spędzić z kimś kogo na prawdę kochała.
-Powiedziałem, że idziemy to idziemy-coraz brutalniej ją traktował, zdarzało się, nie raz iż ją uderzył.
Na imprezie nie czuła się dobrze. Zobaczyła Jacka rozmawiającego z jej aktualnym chłopakiem. Okazało się, że Jack specjalnie był z Cande by sprawdzić jej wierność.
Podszedł do niej złapał za ramię i wyprowadził z budynku.
-Jak mogłaś!? Ze mną nie chciałaś spać! Ale z kimś innym to tak! Zdradzasz mnie!
I dostaniesz za to karę! Zbliżył się do niej. I zaczął rozbierać. Bił ją, wyżył na niej całą złość. Na koniec przejechał nożem po jej ramieniu.
-To sprawi, że już na zawsze będziesz pamiętała kim jesteś a jesteś zwykłą dziwką.-wyszeptał do jej ucha. I zostawił tak po prostu ją zostawił. Położyła się na ławce jedyne czego teraz pragneła to śmierci.

Otworzyła oczy znajdowała się w szpitalu. Spojrzała w bok zobaczyła Codiego.
Gdy przypomniała sobie wszystko w jej oczach zabrały się łzy. Najbardziej bolał ją jednak fakt, że zakochała a on ją wykorzystał. Jej brat przysiągł sobie, że nie da już nikomu skrzywdzić jego małej siostrzyczki. Obwiniał się za to, że została skrzywdzona przez tego drania. Myślał, że był za bardzo zajęty pracą i nie przejmował się siostrą. A przecież tak wcale nie było robił to tylko dla niej dla ich wspólnego lepszego życia. Dotarli do domu ich ojciec jak zwykle niczym się nie przejął. Weszli do pokoju rudej.
-Słuchaj młoda wyjeżdżamy stąd, sprawię, że jeszcze będziesz szczęśliwa-powiedział Cody i przytuli Cande. Dziewczyna tego dnia przysiągła sobie, że już nigdy się nie zakocha, że już zawsze będzie silna i nikomu nie da się już skrzywdzić. Tylko wtedy nie wiedziała jeszcze, że jest w ciąży, w ciąży z potworem.

Podniosła głowę znowu płakała. Facundo właśnie przeżył szok. Nie spodziewał się tego co usłyszał. Przytulił ją. Zdał sobię sprawę, że to przez jego kuzyna tak cierpiała.
-Ciii... możesz opowiadać dalej?-pokiwała głową
-Dzisiaj dowiesz się wszystkiego-wzięła głęboki oddech
-Gdy dowiedziałam się, że będę miała dziecko byłam przerażona.
Mimo tego urodziłam syna nazywał się Patrick. Cody pomógł mi go wychować.
Pokochałam go był całym moim sercem. Niestety zmarł-rozpłakała się-Myślałam, że wszystko będzie dobrze ale zmarł! Rozumiesz?! Po prostu zmarł! Teraz już wszystko rozumiesz prawda? Obiecałam sobie, że będę chłopakiem i wszystko było dobrze ale potem pojawiłeś się ty-złapał ją za rękę i zaprowadził do domu. Gdy przyszli zaprowadził ją do swojego pokoju. Spojrzał na
zagarek 1:55 westchnął. Siedziała na łóżku podkulając nogi pod brodę, po jej policzkach znowu spływały łzy. Podszedł do niej i mocno przytulił.
-Teraz wszystko będzie dobrze.
Nie mogła spać. To wszystko było dla niej za dużo. Nie radziła już sobie z wspomnieniami. Wszystko wróciło znowu wszystko wróciło.
Ale mimo tego Cande była gdzieś w głębi szczęśliwa wyznała prawdę i nie będzie musiała znowu przez to przechodzić. Nie wiedziała wtedy jeszcze jak bardzo się myliła. Nie przypuszczała nawet jaki świat może być okrutny...


*retrospekcja, historia Cande tak jakby w trzeciej osobie

No i proszę cała prawda wyszła na jaw.
Coś czuje, że zepsułam ten moment, szlak by to!
Ja zawsze wszystko psuje...
Wiem, że długo nie dodawałam ale uwierzcie, że miałam na serio dużo na głowie
Zawody, mecz i trzy konkursy plus szkoła ale już nie narzekam wy na pewno też macie dużo lekcji co?
Pytanka:
1. Co myślicie o tajemnicy Cande?
2. Jak Facu na to zareaguje?